IX Ogólnopolski Rajd Nocny Świętego Emeryka
Piekoszów - Chęciny
30 – 31 maja 2009
Finiszem na parkingu u podnóża Zamku w Chęcinach zakończyliśmy IX Ogólnopolski Rajd Nocny Świętego Emeryka. Dzięki uprzejmości Pana Andrzeja na mecie oprócz organizatorów, ciepłego żurku i kawy czekały na nas również nasze pojazdy. Pomysł z odstawieniem samochodów na metę rajdu okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Dziękujemy Ci dobry Andrzeju.
Na starcie nikt na nas nie czekał. Byliśmy jedyną grupą, która zdecydowała się na wędrówkę tą trasą. Robert wręczył nam okolicznościowe znaczki z rajdu, założyliśmy plecaki, pstryknęliśmy pamiątkowe zdjęcie przy stacji kolejowej w Piekoszowie i pełni animuszu ruszyliśmy ku nowej przygodzie.
Po przejściu zaledwie dwóch, może trzech kilometrów stało się jasne, że wybierając tą trasę wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Oznaczenie szlaku od samego początku pozostawiało wiele do życzenia. Pomimo, że było jeszcze zupełnie widno odnajdywanie kolejnych znaków na drzewach kosztowało nas sporo trudu.
„Co będzie jak zrobi się ciemno” – zastanawiamy się. „Dobrze byłoby przejść na drugą stronę krajowej siódemki zanim się ściemni” - planujemy spodziewając się trudności z odnalezieniem dalszej części czarnego szlaku.
W zaplanowane miejsce docieramy przed zmrokiem. Wdrapujemy się na pobliski wzgórek i podziwiamy widok na Kielce oraz panoramę zamku w Chęcinach. Następny równie malowniczy obrazek zobaczyliśmy dopiero następnego dnia o świcie, gdy w blasku rozproszonego przez deszcz światła ujrzeliśmy podświetlone, parujące chęcińskie wzgórze.
Robiło się coraz ciemniej. Od tej pory już wszyscy koncentrowaliśmy się na tym aby poruszać się wyznaczoną trasą. Pomimo pełnego zaangażowania w ciągu nocy kilka razy musieliśmy poszukiwać szlaku. Wspólnymi siłami daliśmy jednak sobie radę i nic nie zniechęciło nas do ambitnego przejścia całej trasy „od dechy do dechy”. Żadnych skrótów , żadnej taryfy ulgowej. Nie zważając na kłody rzucane nam pod nogi przez organizatorów, aurę i złe oznakowanie krok po kroku pokonywaliśmy kolejne etapy naszej nocnej wędrówki.
Gdy rozstawaliśmy się z czarnym szlakiem dokoła panował już nieprzenikniony mrok. Naiwnie sądziliśmy, że na niebieskiej części trasy będzie nam łatwiej. Ale niestety - nic się nie zmieniło.
Ok. godziny 23-ciej dotarliśmy do pomnika poświęconego bitwie stoczonej przez 3 pułk AK w 1944r. Po rozszyfrowaniu rajdowego hasła i krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Staramy się maszerować według opisu trasy, który otrzymaliśmy od organizatorów rajdu, ale ten wcale nam nie pomaga. W miejscu, w którym ponownie mieliśmy przekroczyć drogę S7 po raz kolejny musimy poszukiwać szlaku. Wędrując w tą i z powrotem niewygodnym nasypem wzdłuż ruchliwej ulicy w końcu znajdujemy właściwą drogę. Zajęło nam to jednak prawię godzinę.
W miarę upływu czasu coraz bardziej wyczekiwałem ogniska. Stawiając kolejne kroki w myślach smażyłem kiełbasę. I kiedy wydawało mi się że to właśnie już….... nagle spełniła się prognoza pogody na weekend. Rozpadał się deszcz. Moja nadzieja na pieczoną kiełbaskę zaczęła rozpływać się z każdą kroplą deszczu spadającą z nieba. Po kilku minutach wyzbyłem się złudzeń - ogniska nie będzie. Trudno się mówi i maszeruje się dalej. Kierujemy się na Jaskinię Piekło. Podobno okoliczna ludność nadała jej taką nazwę już w XVIII wieku. Według legendy, z pieczary miały wylatywać diabły, by na świecie czynić zło. Dzięki Piekłu położoną niedaleko jaskinię, odkrytą w 1963 roku nazwano Rajem.
Wizyta w jaskini nie zajmuje nam zbyt wiele czasu. Podczas gdy my przebywaliśmy w środku na zewnątrz rozpętała się ulewa, która skutecznie uprzykrzyła nam ostatni etap wędrówki.
Nad ranem zmoknięty, zmęczony i śpiący powłócząc noga za nogą zadawałem sobie pytanie czy teraz, wiedząc co mnie czeka w trakcie tej eskapady zdecydowałbym się wziąć w niej udział. Bez wahania odpowiadam sobie jednak TAK. Mało tego. Jestem pewien, że każdy z naszej dwunastoosobowej grupy na tak postawione pytanie odpowiedziałby identycznie jak ja. Pomimo, że momentami było ciężko i najróżniejsze myśli przychodziły do głowy.
„Ale my jesteśmy oszołomy” – spuentowała o świcie naszą nocną eskapadę Ola.
” Normalni ludzie o tej godzinie śpią”.
Piszę o tym ponieważ myślę, że Ola miała rację. Tylko ja ująłbym to trochę inaczej. Jesteśmy pozytywnie zakręceni. Imponujące jest to, że nasza drużyna składała się z przedstawicieli aż trzech pozytywnie zakręconych pokoleń. Pod tym względem (jak i pod wieloma innymi) żadna z drużyn tegorocznego IX Rajdu Nocnego Świętego Emeryka nie mogła się z nami równać.
Dziękujemy wszystkim za wspólną wycieczkę i zapraszamy na kolejne.
Z turystycznym pozdrowieniem
Andrzej P.