O synagogach, pałacach, tulipanach z bibuły
czyli nie całkiem wiosenna wycieczka
19-03-2017

W przeddzień kalendarzowej wiosny, ale niestety w zimną i wietrzną, marcową niedzielę „Kompas” wspólnie z sandomierskim PTTK, wybrał się do Szydłowa i Chmielnika. Ten pierwszy, w przeszłości szczycił się mianem królewskiego grodu, takiego polskiego Carcassonne. Z kolei Chmielnik, swój czas prosperity zawdzięczał wielokulturowości zamieszkujących go społeczności. Niestety jeszcze raz sprawdziło się powiedzenie „sic gloria transit mundi” i dziś są to pogrążone w półletargu, powiatowe miasteczka, gdzie po dawniej rojnym rynku, co najwyżej hula wiatr. Jednak w ostatnim czasie Szydłów i Chmielnik zdają się otrząsać z marazmu, szans upatrując w swojej historii, jako atucie mającym przyciągnąć turystów. Szkoda, że taka szansa nie została dana stylowym dworkom w Śladkowie i Szańcu. Pozostawione same swojemu losowi popadają w nieodwracalną ruinę.

W grodzie zbója Szydły

O Szydłowie wzmiankują już kroniki jedenastowieczne kroniki. Jan Długosz pod datą 1241 odnotował „…bitwa z Tatarami we wsi Chmielnik pod miasteczkiem Szydłów”. W XVI wieku Szydłów zyskał wodociąg zaopatrujący miasto w wodę za pomocą koła czerpakowego i systemu kanałów. Szydłowianie z wodociągu korzystali za darmo, ale już kąpiel w łaźni miejskiej była płatna.

Imponujące mury czyniły w Szydłowa jedną z ważniejszych warowni ówczesnej Małopolski.

Niewiele jednak brakowało, aby one bezpowrotnie znikły z szydłowskiego pejzażu. Na początku XIX wieku, mocno już zrujnowane, postanowiono rozebrać. Tyle, że koszty rozbiórki okazały się przewyższać wartość pozyskanego tym sposobem kamienia. Wyburzono, więc jedynie Bramę Krakowską, a kamień z niej posłużył do budowy domów.

Paradoks polega na tym, że Brama Krakowska jest jedyną z szydłowskich bram, którą obecnie mogą podziwiać turyści, jako, że w ostatnim czasie Brama i mury zostały odrestaurowane, stając się jedną z turystycznych atrakcji Szydłowa.

W znacznej gorszej kondycji do naszych czasów dotrwał zamek wzniesiony przez Bolesława Wstydliwego, a przez Kazimierza Wielkiego podniesiony do rangi siedziby królewskiej.

Na pagórku, na wprost Bramy Krakowskiej stoi gotycki kościółek pw. Wszystkich Świętych. Zachowała się w nim unikatowa polichromia ze scenami Nowego Testamentu (Siedem radości Marii, Siedem grzechów głównych). Wokół kościoła rozstawione zostały drewniane figury apostołów.

W lutym 2017, pod posadzką świątyni odkryto kryptę ze średniowiecznym pochówkiem. Historycy przypuszczają, że mogą to być szczątki fundatora kościoła, lub innej ważnej, ówczesnej szydłowskiej persony. Usytuowanie kościoła poza murami miasta, oraz sąsiedztwo tzw. Groty Zbója Szydły, zrodziły opowieści o tajemniczych podziemnych grotach i tunelach, których poukrywane mają być wielkie skarby.

Kolejną turystyczną atrakcję Szydłowa stanowi dawna synagoga, w której obecnie mieści się muzeum kultury żydowskiej.

Zbudowana w XVI wieku, jest jedną z najstarszych zachowanych polskich synagog. Dwumetrowej grubości mury zwieńczone attyką i blankami, sprawiały, że oprócz miejsca modlitwy, synagoga mogła również spełniać rolę fortecy. W jej wnętrzu wiernie odtworzono wygląd żydowskiej świątyni z jej charakterystycznymi elementami takimi jak aron – ha – kodesz, lawaterz.

Czy książę Pepi przegrał Chmielnik w karty?

Temat świętokrzyskich judaików kontynuowaliśmy w Chmielniku, znanym w historii, jako miejsce sromotnej klęski polskiego rycerstwa w bitwie z Tatarami w 1241 roku (Tatarzy posłużyli się w niej gwiżdżącymi strzałami, tj prototypem broni rakietowej). Za najstarszy zabytek Chmielnika uznawany jest kościół św. Trójcy z połowy XIV wieku. Z tamtej budowli do współczesności przetrwało jedynie prezbiterium. Pozostała część kościoła uległa zniszczeniu w okresie reformacji, kiedy to miasto dostało się we władanie arian i kalwinów. Jan Oleśnicki nie tylko wypędził proboszcza i zmienił kościół w zbór, ale również przeniósł lokalizację miasteczka na wschód od Przededworza. Chmielnik pełnił rolę ważnego ośrodka reformacji, odbywały się tu ariańskie i kalwińskie synody. Zbór spalony w czasie potopu szwedzkiego, udało się odbudować, ale niedługo potem arianie i kalwini zostali z Polski wypędzeni. W ich miejsce pojawili się Żydzi odłamu sefardyjskiego, którzy zajęli opuszczone sklepy i domy, a zbór przemianowali na synagogę.

W 1774 roku Chmielnik w darze od Rzeczpospolitej otrzymał król Stanisław August. Ten zaś sprezentował go bratankowi Józefowi Poniatowskiemu. Niepotwierdzona fama głosi, że książę Pepsi, namiętny hazardzista, miał Chmielnik przegrać w karty, czy też sprzedać Andrzejowi Moszczyńskiemu, aby mieć, czym spłacić karciane długi. Tak czy inaczej, w 1787 Chmielnik staje się własnością Chłapowskich, którzy w pół wieku później odsprzedali go Tańskim. Ta ostatnia rodzina pozostawała właścicielem Chmielnika do 1945.

Do II wojny światowej, w Chmielnika dominowali wyznawcy judaizmu. Osiedlali się oni tu, jako w miejscu gdzie mogą znaleźć dogodne warunki do funkcjonowania swojej społeczności (z Lublina przeprowadziła się między innymi rodzina Sylmanów, uznanych lubelskich rabinów). Sprzyjało to rozwojowi rzemiosła, handlu. Zagłada na żydowski Chmielnik przyszła wraz z wybuchem wojny. Niemcy po wkroczeniu do Chmielnika zamknęli w budynku grupę Żydów, oraz księdza Kwiecińskiego i podłożyli ogień. Z płonącego budynku cudem uratował się jedynie ksiądz Kwieciński, który wyskoczył z pierwszego piętra i zdołał uciec mimo strzelających do niego Niemców. Do tutejszego getta zwożono Żydów z okolicznych miejscowości (w sumie około 13 tysięcy). W marcu 1943 getto zostało zlikwidowane, a jego mieszkańcy wystrzelani, lub wywiezieni do komór gazowych w Treblince.

Z tą datą kończy się historia Żydów w Chmielniku. Symbolicznym, żywym, pomnikiem ich bytności jest „Świętokrzyski Sztetl, Ośrodek Edukacyjno-Muzealny” zlokalizowany w odbudowanej chmielnickiej synagodze. Autorami projektu byli twórcy warszawskiego „Polanu”. Z wielkim pietyzmem odtworzyli oni wnętrze synagogi, zainscenizowali charakterystyczne elementy życia Żydów (prace domowe, rzemieślnicze warsztaty, dzień handlowy na rynku, szkoła). Centralny element ekspozycji stanowi szklana birma, miejsce, z którego czytana jest Tora. W chmielnickim sztetlu odtworzono ją ze szkła, jako symbol czasu, który bezpowrotnie minął i pamięci o nim.

Nikomu nie żal pięknych dworów

Szkoda, że takie szczęścia do ratowania z ruin nie stało się udziałem pałaców w Szańcu i Śladkowie.

Historia Szańca sięga początku XII wieku, a jego pierwszymi właścicielami byli Odrowąże. U Długosza możemy wyczytać, że w Szańcu stał kamienny kościół. Przypuszczalnie został on zniszczony w czasie potopu szwedzkiego. Ocalała jedynie rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem i drewniany krucyfiks, które potem umieszczono w nowym kościele pw. Najświętszej Marii Panny.

Równie burzliwe są dzieje innego szanieckiego zabytku, renesansowe dworu zwanego „Murowańcem”. Pierwotnie mieścił się w nim ariański zbór, ale strawił go pożar. Z nieznanych powodów kolejni właściciele, nie kwapili się do zamieszkania w Murowańcu. Definitywnie został opuszczony po wojnach napoleońskich, kiedy to ówczesny właściciel Jan Szaniecki przeniósł się do pobliskiego dworku, po którym do współczesnych czasów dotrwały jedynie resztki fundamentów.

O Szańcu głośno było w połowie XIX wieku. Wtedy to mieszkańcy wioski, oskarżyli dziedzica o brutalność i nadmierne dręczenie pańszczyźnianymi obowiązkami. Nie uzyskawszy wsparcia od władz gubernialnych, w proteście przestali odrabiać pańszczyznę. To z kolei spowodowało wystąpienie dziedzica do sądu. Dwór sprawę wygrał i do wsi wkroczył komornik, aby wyegzekwować nałożone grzywny. Jednak mieszkańcy okazali się tak biedni, że nie było, z czego ściągać kar. Echem tamtego sporu włościan z dworem, jest funkcjonowanie do dzisiaj tzw. serwitutów. Mimo, że w 1920 roku Sejm zniósł ten chłopski przywilej, Szaniec pozostał jedną z czterech wsi w Polsce, którym do tej pory przysługują serwituty.

Niszczeje również barkowy, klasycystyczny, dwór w Śladkowie Dużym, projektowany przez Jana Naxa, nadwornego architekta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Śladków jak przystało na stary dwór ma swoją miłosną dramę. Według niej pewien żołnierz zakochał się w tajemniczej białej damie. Finał tej nieszczęśliwej miłości był krwawy. Dowodem prawdziwości tej historii ma być brunatna plama w podziemiach pałacu.

Papierowy tulipan na wiosny przywołanie

Naszą eskapadę zakończyliśmy w rezerwacie Zimna Woda w Busku Zdroju. Jest to miejsce unikatowe, choćby przez fakt, że występują tutaj największe na świecie kryształy gipsu. Ze względu na charakterystyczny kształt nazywane są one jaskółczymi ogonami.
Przyjęło się, że każdą wycieczkę kończymy ogniskiem. Ale jak tu ogniskować przy porywistym, zrywającym czapki z głów wietrze? Od czego jednak turystyczna pomysłowość? Ale to jak poradziliśmy sobie z tym, aby wiatr nie rozwiał nam ogniska po okolicy, postanowiliśmy zachować w tajemnicy.

Mimo, że do „urzędowej” wiosny zostało ledwie dwa dni, co rusz to chłostały nas porywy niemalże arktycznego wiatru. Dobrym, więc pomysłem było, że każdy z nas w prezencie, na symboliczne przywołanie prawdziwej wiosny dostał tulipana.

To nic, że z bibuły. Liczą się intencje.

Andrzej Kozicki