TAJEMNICE STARYCH ZAMKÓW
Dolina Opatówki etap 2: Wąworków - Kleczanów
16-02-2014

Pierwsza, słotna wycieczka Doliną Opatówki, nie odstraszyła chętnych od udziału w kolejnej wyprawie z tego cyklu. Mimo wietrznej niezachęcającej do spacerów pogody, na zbiórkę stawiło się ponad 20 osób.

Tym razem do pokonania mieliśmy trasę Wąworków - Kleczanów. Okolica wprost wymarzona do spacerów – malownicze dolinki i pagórki, pomiędzy którymi urokliwie meandruje Opatówka. Gdyby jeszcze okoliczni mieszkańcy nie traktowali Opatówki jak podręcznika śmietnika można by mówić o pełnej sielance.

Był to też nasz kolejny rajd przez epoki geologiczne. Dolina Opatówki jako swego rodzaju geologiczny ewenement, idealni nadaje się do tego typu eksploracji. Liczne wychodnie skalne, kamieniołomy w Karwowie i Międzygórzu, to autentycznie otwarta księga paleozoiku. W międzygórskich skałach, paleontolodzy odnajdują skamieliny graptolitów. Obecność tych półstrunowców, żyjących na przestrzeni od kambru do karbonu, potwierdza istnienie w przeszłości, w tym miejscu morza. Te planktoniczne organizmy żyły, bowiem w otwartych morzach i oceanach. Przyjęło się już, że obowiązkowym punktem każdej naszej wycieczki jest ognisko (bez niego wycieczka uważana jest z niepełną, mnie ważna). Tym razem urządziliśmy go w osłoniętej od wiatru, na koronie międzygórskiego kamieniołomu.

Tradycyjnie już, naszym przewodnikiem po zawiłościach geologii był Zbigniew Wianeczki. Z taka swadą potrafi on opowiadać o geologii, że słucha się tego nie jak wykładu o jakichś tam kamieniach, ale sensacyjnej historii.

W sąsiedztwie kamieniołomu znajdują się, ruiny owianego legendą zamku. Wybudował go Kazimierz Wielki jako kasztel mający strzec bezpieczeństwa traktu handlowego i punkt obronny na wypadek częstych wtedy łupieżczych najazdów Tatarów i Litwinów. Zamek posadowiony został na skale, otoczonej głębokimi wąwozami, a płynący u podnóża skały strumień pełnił rolę naturalnej fosy. Zamek miał posiadać niezbadane dotychczas przepastne lochy, podziemne przejścia. Początkowo, Międzygórz należał do Zaklików. Potem kolejno przechodził w ręce Kijańskich, Niedrzwickich, Jawornickich Oleśnickich. W XVI wieku zamek przebudowano na renesansową rezydencję. Zniszczenie zamku, historia przypisuje Szwedom. Natomiast legenda głosi, że jeden z Jawornickich tuż przed śmiercią kazał wysadzić zamek, aby syn dorabiając się wszystkiego od początku nauczył się szacunku do ciężkiej pracy. Na wszelki wypadek zostawił synowi wypchany trzos, na odbudowę zamku. Ale ten, jak również kolejni właściciele Międzygórza tego nie uczynili. W efekcie czego zamek popadł w ruinę. Pobliski międzygórski las kryje jeszcze inne zagadkę – odkryte niedawno kurhany, oraz około 3-metrowej wysokości kamienny krzyż z wyrytym napisem „Julian i Petronela Dulębowie 8 maj 1853”. Jaka była intencja wystawienia krzyża, w tak dość odludnym miejscu?

Kilka kilometrów na zachód od Międzygórza, stoi na wpół zrujnowana wieża, pozostałość po jeszcze jednym zamku z czasów Kazimierza Wielkiego. Podobnie jak międzygórskie grodzisko, miał on strzec okolicę przed zbójami i najeźdźcami. Została tak przemyślnie usytuowana, aby była trudno dostrzegalna, jednocześnie będąc dobrym punktem obserwacyjny dla zamkowej straży. Zamek miał wznieść Jan Pełka, herbu Janina. Ale jest też romantyczna legenda (?). W krzyżackie szeregi zaciągnął się angielski rycerz Tudor (w przyszłości ród ten obejmie angielski tron). W trakcie polsko-krzyżackiej potyczki do stał się do niewoli i jako jeniec trafił do Międzygórza. Tu zamiast gnić w lochu, uczył miejscowych wojów władania mieczem. Z wzajemnością zakochał się w córce kasztelana.. Polsko – angielska para pobudowała niewielki zamek w miejscu nazwanym dzisiaj Tudorowem. Pierwsza pisemna wzmianka o Tudorowie pochodzi z 1361 roku (inna wersja mówi o 1371). Dotyczy ona procesu wytoczonemu Pełce, o to, że blokując stawidła pozbawił wody młyn w Karwowie. Do dzisiaj nierozstrzygnięty pozostaje spór o narodowość pierwszych właścicieli Tudorowa. W połowie XV wieku gospodarzami byli bracia Iwan i Piotr Pełka. Gdyby przyjąć angielską wymowę imienia tego pierwszego sprawa wydaje się oczywista. Tym bardziej, że kolejny właściciel Tudorowa, a równocześnie kanonik wiślicki, nosił miano Jan de Tudorow. Ale już w 1517 roku zamek Krzysztofowi Szydłowieckiemu sprzedaje Jan Tudorowski. Potem Tudorów kolejno przechodził we władanie Lubomirskich, Sanguszków, Potockich, Karskich (gospodarzyli tu do czasów II wojny światowej). Dzieła zniszczenia Tudorowa dopełniły, toczące się w 1944 roku, w tej okolicy zacięte walki.

W latach 90 ubiegłego wieku wieżę przejął rzeźbiarz Gustawa Hadyna, deklarując przeobrażenie jej w ośrodek sztuki. Do dzisiaj plany te pozostają jedynie na papierze.

W trakcie tej wycieczki natknęliśmy się na jeszcze jedną osobliwość. Tym razem całkiem współczesną. W miejscu skrzyżowania lokalnych dróg, na których od przypadku do przypadku można spotkać jakiś pojazd wybudowano okazałe rondo. Trudno oprzeć się wrażeniu, że miejscowa władza miała równi osobliwy, co kosztowany kaprys.

Przed nami kolejny etap opatówkowej eskapady, etap Kleczanów – Wilczyce – Sandomierz. Prognoza pogoda nie jest zbyt optymistyczna. W przeszłości, latem, już wędrowaliśmy tą trasą i była to długo pamiętana wycieczka. Pod Wilczycami dopadła nas burza połączona z oberwaniem chmury. Tym razem pewnie tak ekstremalnie nie będzie. A bez przygód na pewno się nie obędzie. I choćby dlatego warto wziąć udział w tej wycieczce.

Andrzej Kozicki