BARDZO DESZCZOWA WYCIECZKA
Dolina Opatówki: Gołoszyce - Opatów
19-01-2014

Podjęliśmy turystyczne wyzwanie – w ciągu najbliższych paru tygodni, zamierzamy przemaszerować doliną Opatówki od jej źródeł, aż do ujścia. Przedsięwzięciu patronuje sandomierski PTTK oraz stalowowolski Kompas. Ci, którzy zaliczą całą trasę, mogą liczyć na pamiątkowe dyplomy, a może nawet okolicznościowe odznaki.

Pierwszy etap Gołoszyce – Opatów, mamy już za sobą. Można go nazwać deszczowym, bo dokuczliwy deszcz nie odpuścił nam ani na moment.

Najpierw było ciepłe morze

Opatówka wypływa ze zbocza Truskolaski i po 55 kilometrach, koło Dwikozów uchodzi do Wisły (różnica poziomów pomiędzy źródłem, a miejscem ujścia wynosi 191 metrów). Opatówkę (w przeszłości nazywaną również Łukawą, Łukawką, Łukawicą) zasila kilka strumyków – Marcinkówka (najdłuższy, liczący 9 km), Jałowęsówka, Kania, Nikisiałka, Młynówka.

Opatówka płynie malowniczą doliną, pełną lessowych jarów, wychodni skalnych z okresu ordowiku, syluru i dewonu. Zdarzają się również niewielkie wodospady. Wszystko to składa się na jeden z urokliwszych zakątków Ziemi Sandomierskiej. Nie brak również legend (to pod Opatowem miała znajdować się karczma „Rzym”, w której doszło do spotkania Twardowskiego z Diabłem), tajemniczych i ekscytujących historii, krwawych bitew

Historia kształtowania się tej okolicy sięga miocenu (23mln – 5mln lat temu), epoki niezwykle burzliwej geologicznie. Doszło wtedy do prawdziwego karambolu kontynentów. Europa zderzyła się z Afryką, Indie z Azją, itd. W wyniku tego wypiętrzyły się Himalaje, Andy, Karpaty.

W pasie od Ukrainy, przez Sandomierz, Kraków i dorzecze górnej Wisły, znajdowało się ciepłe morze (tzw Pratetyda). W miejscu dzisiejszej doliny Opatówki istniała zatoka morska, a klimat przypominał współczesny śródziemnomorski.

Potem w następstwie procesów geologicznych, morze ustąpiło i pojawił się zaczątek doliny Opatówki. Płynęła ona jednak nieco inaczej niż obecnie – przez Kleczanów, Sandomierz, Gołębice, Mokoszyn, Zawichost. W drugiej fazie miocenu klimat zaczął się oziębiać, w efekcie, czego doszło do zlodowacenia. Nagromadzony materiał morenowy, zablokował koryto Opatówki w rejonie Kleczanowa. Wówczas rzeka zaczęła płynąć mniej więcej dzisiaj znanym dzisiaj korytem.

Ukształtowanie doliny Opatówki, wykorzystywali neolityczni myśliwi. Wykorzystując dużą stromiznę zboczy, blokowali dolinę z dwóch stron, zamykając zgromadzone tam zwierzęta (np. nosorożce włochate, mamuty) w śmiertelne pułapce.

W średniowieczu, doliną Opatówki wiódł ważny trakt handlowy, a jego bezpieczeństwa strzegły kasztele obronne, wieże strażnicze, w Międzygórzu, Tudorowie, Kicharach.

Nieskuteczne zaklinanie deszczu

Dokuczliwy deszcz, zimny, przenikliwy wiatr, raczej nie zachęcały do spacerów. A jednak na miejsce zbiórki stawiło się 23 osoby (w tym również z Białobrzegów). Deszczem nikt się specjalnie nie przejmował. Dwa tygodnie temu, całą noc lało jak z cebra. Ale kiedy tylko, w niedzielny ranek wyruszyliśmy na szlak do Dwikozów, rozpogodziło się. I to na tyle, że czasami nawet przez chmury przebijało się słońce.

Tak miało być i tym razem. Podobno wiara i nadzieja czynią cuda. Okazało się, że w przypadku deszczu niekoniecznie.

Jeszcze nie wyruszyliśmy na szlak, a już zaliczyliśmy pierwszą przygodę.

Wysiedliśmy z autobusu w Gołoszycach. I po chwili konsternacja – w rozmytym deszczem krajobrazie, pomyliły nam się przystanki. Zdążyliśmy jednak wrócić do autobusu nim ten odjechał. Na szczęście, bo maszerowanie ruchliwą drogą Sandomierz – Kielce, przy prawie zerowej widoczności, do bezpiecznych by nie należało.

Pierwszy odcinek naszej marszruty wiódł czerwonym szlakiem świętokrzyskim, piękną lipową aleją. W miejscu gdzie mieliśmy skręcić na niebieski szlak, znajduje się cmentarz z okresu I wojny światowej. Okolice te, w 1914 i 1915 roku były miejscem krwawych walk, w których brali również legioniści Piłsudskiego. Pierwotnie pochowano tu około 150 poległych żołnierzy austriackich, rosyjskich i legionistów Piłsudskiego. W 1933 do Gołoszyc ekshumowano również żołnierzy z cmentarza w Piórkowie. W sumie, więc na gołoszyckim cmentarzu wojennym leży około 300 żołnierzy. Natomiast pod pobliskimi Bukowianami, w lecie 1944 odział „Zawiszy”, zaatakował kolumnę transportową Wermachtu. Partyzantów udało się wtedy zdobyć amfibię.

W pobliżu gołoszyckiej wojskowej nekropolii, rozpoczyna swój bieg Opatówka. Pewnie byśmy dotarli do źródła, gdyby nie deszcz, który skutecznie odstręczył od buszowania po mokrych krzakach, po tylko, aby zobaczyć wypływający z ziemi strumyczek.

Szukając niebieskiego szlaku znaleźliśmy się w zagajniku pełnym rozwidlających się ścieżek. Ale po chwilowym wahaniu i niepewności, udało się nam trafić na właściwą ścieżkę.

Marznący deszcz zacinał coraz dokuczliwiej. Z gałęzi zwisały malownicze girlandy sople. Ale trzeba było ograniczyć podziwianie malowniczo wyglądających drzew, uwagę koncentrując przede wszystkim na drodze. Mokry less jest niemal równie śliski jak lód. Jeden nieostrożny krok i upadek w oślizgłe błotko gwarantowany. Dotkliwie przekonali się o tym niektórzy z wycieczkowej ekipy.

Wiedząc, że w okolicy Łagowa buszuje tarnobrzeska grupa Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, zadzwoniliśmy z pytaniem o pogodę.

- Pięknie jest – usłyszeliśmy – Świeci słoneczko!

Cóż, wszystko kwestią gustu jest, jaka komu podoba się pogoda.

- U nas też pięknie. Pada, aż miło – odpowiedzieliśmy z humorem.

Humory dopisywały nam tym bardziej, że mimo deszczu, udało się rozpalić wcale okazałe ognisko. Duża w tym zasługa Marka Juszczyka, przewodnika, całej tej mokrej eskapady, który zabrał do plecaka spory zapas smolnych szczap.

Gdyby jednym zdaniem podsumować wycieczkę – w sumie było tak radośnie i optymistycznie, że niektórzy za zbędne uznali chronienie się przed deszczem pod parasole i peleryny.

Następny etap przemierzania doliny Opatówki to spacer z Opatowa do Kleczanowa.

zdjęcia udostępnił Andrzej Kozicki