Okolice Stalowej Woli
Radomyśl n. Sanem - Stalowa Wola żółtym szl. ok 22km

26 maj 2013r.

26 maja w Niedzielę o godz. 9:40, 10osób ( Jacek, Lidka, Irena, Ewa, Marian, Robert, Danusia, Halinka, Marysia i jeszcze jedna Ewa ) autobusem kursowym ze Stalowej Woli do Annopola wyruszyło do Radomyśla na kolejną z zaplanowanych wycieczek po okolicach Stalowej Woli.

Poranna aura nie za ciepło nie za zimno nie zapowiadała późniejszych anomalii pogodowych. Po przyjeździe do Radomyśla przedstawiłem w kilku zdaniach historię wsi, która jeszcze do 1935 roku miała prawa miejskie uzyskane w 1556r. Krótkie zwiedzanie Radomyśla, uzupełnienie zapasów w sklepie i po złapaniu żółtych znaków marsz w kierunku mostu na Sanie, po drodze odwiedziliśmy jeszcze wzgórze zwane "Zjawieniem" ze starym cmentarzem i i starym krzyżem postawionym w rocznicę powstania styczniowego, kilka fotek i dalej w drogę.

Po przeprawie przez San (mostem) weszliśmy na wał przeciwpowodziowy który miał nam towarzyszyć prawie do końca naszej eskapady. Pierwsza godz. marszu przebiegła szybko, w miarę wykoszony wał, pogoda w sam raz na wędrówkę, miłe dla oka krajobrazy, ogólnie miła atmosfera w grupie i świeże jeszcze nie zmęczone stopy same niosły nas. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy. Na w miarę niebieskie niebo wlazły, nie wiadomo skąd granatowo - czarne chmury, zaczęło się i nie chciało skończyć, a do tego jak w piosence " a w Bielicznej trawa aż po pas, a w Bielicznej Lackowa stoi w chmurach"....

Niestety nie byliśmy w Beskidzie Niskim tylko na przeklętym zarośniętym niemiłosiernie wale smagani z góry deszczem i jak by nam było mało wody z góry to jeszcze od dołu dawała znać o sobie mokra wysoka trawa na szlaku. O dziwo humor nadal dopisywał, tylko przestaliśmy myśleć o ognisku i pieczonej kiełbasce. I tak po około 6 godzinach ekstremalnego marszu dotarliśmy do Soch gdzie opuściliśmy z radością WAŁ. Po dojściu do parku w Charzewicach Ja i Halinka mieliśmy dość i ZMKS nr 3 wróciliśmy do domku, 2 osoby doszły do Rynku w Rozwadowie i odjechały 4 a reszta wróciła na piechotkę.

Pewnie w środę się okaże, czy polecą na mnie gromy, czy też wszyscy z uśmiechem będą wspominać naszą ekstremalną wyprawę. A ja ze swojej strony dziękuję za uczestnictwo w imprezie, przepraszam, że nie udało mi się zamówić lepszej pogody i zapraszam na kolejna wycieczkę z KOMPASEM 23 czerwca.

Z turystycznym pozdrowieniem
Jacek Senderowski.