ZAPISKI WĘDROWNE
CZYLI
NASZA ŚWIĘTOKRZYSKA KORONA

Jesienią 2008 roku wyruszyliśmy po Koronę Gór Świętokrzyskich, wspólnego przedsięwzięcia Kompasu Stalowa Wola i PTTK Sandomierz). I po bez mała trzech latach dotarliśmy do celu zaliczając komplet 28 szczytów świętokrzyskiej Korony. Przewędrowaliśmy ponad 300 kilometrów począwszy od południowego przyczółka Gór Świętokrzyskich, czyli Pasma Jeleniowskiego, aż po północne świętokrzyskie krańce w okolicy Przedbórza i Szydłowca. Po drodze przygód wszelakich, rzeczy ciekawych, intrygujących, przydarzyło się na, tyle, że jeszcze długo będzie, co wspominać - dokonaliśmy archeologicznego odkrycia, oglądaliśmy ślady dinozaurów, odwiedziliśmy Piekło i zbója Madeja. Aura też swoje dołożyła.

2008
I. 26.10:  Gołoszyce – Truskolaska – Wesołówka – Szczytniak –Piórków  (47 osób)
II.  11.11: Święty Krzyż  – Trzcianka – Jeleniowska -  Szczytniak - Piórków  (58 osób+ pies)
III. 30.11:  Huta Szklana – Kakonin – Agata – Łysica – Święta  Katarzyna (33 osoby)
IV. 14.12: Święta Katarzyna – Przełęcz Krajeńska – Wymyślona – Radostowa – Dąbrówka – Diabelski Kamień – Masłów (34 osoby)

JAK TU PIEKNIE JESIENIĄ

O! jesieni złota nasza / Tyś jak darów boża czasza / Dziwnie mądra, pełna cześci / I kojącej pełna treści / W pożegnanie grają lasy/ Barw tysiącem pełnych krasy / Wiosną łąki tu się tęczą / Starodrzewne lasy wieńczą / Miedzią , złotem i rubinem / I Szmaragdem i bursztynem / Na jesieni świat się mieni / I w dobrane gra kolory / Pajęczyny srebrem dziany /Jak kobierzec różnowzory / Na dzień wielki rozesłany / - Wincenty Pol

Wystartowaliśmy 26 października 2008 roku spacerem po Paśmie Jeleniowskim. Pogoda była taka wprost z reklamy Złotej Polskiej Jesieni – cieplutko, lekki zefirek unosił w powietrzu babie lato. I ten mieniący się wszystkimi kolorami ciepłymi jeleniowski las.

Po krótkim biwaku na Szczytniaku, część osób ruszyła w dalszą drogę, nie zawracając sobie głowy takimi drobnostkami jak wymalowane na drzewach oznakowaniem szlaku. Nastąpiła mała konsternacja - w którą stronę iść? Na szczęście Las Jeleniewski to nie Białowieska  Puszcza i wkrótce wszyscy znowu szali razem. To „gubienie” szlaku stało się niemalże nieodzownym elementem naszych następnych wypraw.

Zmierzchało już, kiedy wyszliśmy z jeleniowskiego lasu.  Zachodzące słońce swoimi kolorami zabarwiało pola i drzewa.

Aż żal, że to już koniec wycieczki, bo można by sobie tak maszerować i maszerować, napawać się, napawać...

JELENIOWSKIE PO RAZ DRUGI

Dwa tygodnie później czekała nas druga część wędrówki Pasmem Jeleniowskim - tym razem szliśmy ze Świętego Krzyża przez Trzciankę i Jeleniowską do Piórkowa. Pogoda może nie była równie pięknojesienna jak dwa tygodnie wcześniej – niebo, co prawda jeszcze pogodne, ale na otwartym terenie, już zawiewał lodowaty. pół zimowy wiatr. Jednak w sumie pogoda wydała się na tyle zachęcająca, że na wyprawę zdecydowało się aż 58 osób (plus pies). Jak się później okazało była to nasza najludniejsza spośród wszystkich Koron. Z trudem, bo z trudem, ale udało się całe towarzystwo upchać w autobusie. Tradycją stało się już, że ilekroć jesteśmy na Świętym Krzyżu, zawsze przyłączają się do nas miejscowe psy i odprowadzają pod same drzwi autobusu. Tak stało się i tym razem – psy biegły przed nami, jakby wiedziały, dokąd zmierzamy dojść.

Na Świętym Krzyżu jest mnóstwo pasjonujących rzeczy do zobaczenia. Być może z tego powodu mało zwraca się uwagę np. na witrażowe okna. A szkoda, bo oglądany przez nich klasztor przybiera ciekawe form graficzne i kolorystyczne.

Zwiedzając klasztor warto również zejść do podziemi. Przez judasza w drzwiach można dojrzeć śpiących na podłodze mężczyzn.

To nie turyści umęczeni wędrówką. Przez długi pełnił klasztor pełnił rolę ciężkiego więzienia (siedział tu między innymi Piasecki, słynny przemytnik i pisarz). Teraz w dawnych lochach odtworzono cele, umieszczając w niej ucharakteryzowane na więźniów manekiny. W lesie koło Trzcianki napotykamy nieco osobliwy mostek - wokół ani śladu strumienia.

Na zboczach Jeleniewskiej nasze zaciekawienie i podziw wzbudzają kwarcytowe głazy

Jest już późny wieczór, kiedy na skraju zagajnika robimy biwak z ogniskiem. Pieczemy kiełbaski, jest gitara, wspólne śpiewanie. Zapada ciemna noc, ale zabawa tak się rozkręca, że przez dłuższy czas nikt nie reaguje na hasło „idziemy do autobusu, idziemy”

ZIMĄ NA ŁYSICY

Podczas trzeciej eskapady, ze Świętego Krzyża do Świętej Katarzyny, pogoda nie była już tak sielankowa - padał mokry śnieg, wiał nieprzyjemny wiatr. W bukowym lesie leżał świeżo spadły śnieg,

Natomiast gdy schodziliśmy do jakiejś dolinki musieliśmy brnąć przez rozlewiska błota pomieszanego z rozmiękłym śniegiem.

W miarę podchodzenia do szczytu Łysicy, śniegu było coraz więcej. Na dodatek szlak zalegały zwalone drzewa.

Wreszcie stajemy na szczycie Łysicy. Spod śniegu wystają czarne, megalityczne głazy

W KRAINIE ŻEROMSKIEGO

Jedną z najpiękniejszych wypraw po Koronę była niewątpliwie ta ze Świętej Katarzyny przez Wymyśloną i Radostową do Masłowa. Wędrowaliśmy wzniesieniami Pasma Masłowskiego i Grzbietu Krajeńskiego, wzdłuż spowitej pierwszym szronem doliny Lubrzanki, Żeromszczyzny.

Przez cały dzień przygrzewało grudniowe słoneczko. Może nie za mocno, ale na tyle, żeby sympatycznie się maszerowało.

Pod wieczór zatrzymaliśmy się przy Diabelskim Kamieniu. W tej samej chwili zrobiło się tak zimno, że aż wstrząsnęły nami dreszczem. Według legendy Diabeł kiedyś postanowił zniszczyć świętokrzyski klasztor. Nocą porwał wielki głaz i pofrunął z nim w stronę Świętego Krzyża. Nim zdążył dolecieć do Łyśca, gdy zaczęło świtać. Zapiał kur i diabeł straciwszy swoją mocy wypuścił głaz, który uderzywszy w ziemię roztrzaskał się na kawałki. Głazy te leżą do dziś na szlaku Dąbrówką - Klonówką.

Czym prędzej wyruszamy dalej, w stronę pobliskiego Masłowa. Na horyzoncie rysują się Kielce.

Tekst i foto Andrzej Kozicki