SZCZECKIE DOŁY

img01

7 listopad 2010

Po ubiegłotygodniowej zmianie czasu na zimowy godzina ósma była optymalna aby wyruszyć na kolejną wycieczkę z „KOMPASEM”. Zbiórka tradycyjnie pod CENTRUM 4. Szybki podział dziewięciu uczestników na dwa samochody i po czterdziestu minutach parkujemy wzdłuż drogi, naprzeciwko pierwszych zabudowań wsi Baraki Stare.

Do rezerwatu jest jeszcze niezły kawał drogi ale Robert chce nam pokazać piękny wąwóz „Pastwisko”. Rzeczywiście po krótkim podejściu przez pola zanurzamy się w rzadki mieszany las, który zaczyna nas otaczać wspinając się po coraz wyższych krawędziach wąwozu. Po drodze podziwiamy roślinność, która pomału szykuje się do zimowego snu. Wychodzimy z wąwozu na drogę a tutaj zaskakuje nas widok kominów elektrowni w Stalowej Woli, można nawet zauważyć pojedyncze wysokie bloki. Patrząc bardziej na zachód zobaczyliśmy początek Gór Pieprzowych, ale Robert wyjaśnia że taki widok wynika z naszego pobytu na Wzniesieniach Urzędowskich.

Wędrujemy dalej szeroką polną drogą aby po kilkunastu minutach dojść do lasu, który jest jednocześnie początkiem rezerwatu „ Szczeckie Doły ”. Chwila przerwy na kawę, czy herbatę oraz inne zapasy spakowane w plecakach. Przerwa kończy się i ruszamy w las, początkowo po równym terenie by po chwili zejść ostro w dół do pierwszego wąwozu. Wędrując dnem wąwozu pokonujemy liczne powalone drzewa, skutek ostatniej śnieżnej zimy. Podziwiamy liczne grzyby atakujące powalone drzewa, jest ich duża różnorodność kształtów i kolorów.

img02 Wyjście z dna wąwozu okazuje się za trudne dla Ireny i lina którą zabrałem ze sobą bardzo się przydała. Wędrujemy kolejnymi wąwozami i po wyjściu z jednego z nich widzimy w oddali wieże obserwacyjną. Wydaje się że podejdziemy do niej bez problemów a tu niespodzianka, drogę przecina nam bardzo głęboki jar. Pokonanie go wymaga trochę wysiłku a Ania wybierając inną drogę niż pozostali o mało co nie znalazła się na jego dnie dużo szybciej. Na szczęście po drodze było kilka drzew.


Krótki odpoczynek pod wieżę i ruszamy dalej do jednego z dłuższych wąwozów, jest on głęboki i tak zawalony drzewami, że po pokonaniu kolejnych pni decyduje się wyjść na jego brzeg i iść lasem wzdłuż jego krawędzi. Po chwili większość decyduje się iść w moje ślady.

img02 Przed wejściem na górę Grzesiek znajduje poroże jelenia, niestety tylko jedno, prawdopodobnie drugie jeleń stracił zupełnie gdzie indziej. Kończy się ostatni wąwóz, wychodzimy na drogę i szukamy miejsca na ognisko. Wówczas okazuje się, że wyszliśmy „ o jeden wąwóz za daleko ”, zmieniamy więc plany i kierujemy się do miejsca postoju naszych samochodów.

Obok drogi na skraju wsi stoi wiata z miejscem na ognisko i tu postanawiamy upiec kiełbaski, które wyciągamy z plecaków. Tymczasem Czesiek i ja idziemy po samochody, kiedy przyjeżdżamy ognisko już jest gotowe więc czas na posiłek. Najedzeni i napojeni, pełni wrażeń powoli pakujemy plecaki do samochodów i ruszamy w drogę powrotna, niestety jesienią ściemnia się bardzo wcześnie, kiedy docieramy do Stalowej Woli już jest szarówka.

J.S.