fot01

Zimowe ostatki, czyli Korona po raz trzynasty

Trzynasta wyprawa po Koronę Gór Świętokrzyskich, zaprowadziła nas na Płaskowyż Suchedniowski. Mimo, że to już połowa marca i co więksi optymiści wypatrywali pierwszego bociana, nasza eskapada odbywała się w jeszcze pełnej zimowej scenerii i w takich też warunkach przyszło nam maszerować.

Być może „trzynastka” i mało zachęcające do spacerów prognozy pogody spowodowały, że na Płaskowyż Suchedniowski pojechało nas  ledwie kilkanaście osób (najmniej liczna wycieczka z dotychczasowych Koron). Kiedy przed Zalezianką wjechaliśmy do lasu jawił się nam iście baśniowy krajobraz – świerki, jodły obsypane śnieżnym puchem. Ale jak ruszyliśmy na szlak,  tak bajkowo już nie było – przyszło nam bowiem maszerować pod porywisty wiatr, który dosłownie zrywał kaptury z głów. A przy tym należało patrzeć pod nogi, aby nie stopić nóg w rozlewiskach na wpół rozpuszczonej śnieżnej breji. Śnieg i błoto miały charakterystyczny rudawy odcień – to „sprawka” powszechnej w tym obszarze czerwonawej glinki. To wielce ceniony minerał służący do wyrobu ogniotrwałej ceramiki.

Nasza marszruta początkowo wiodła z Zalezianki czerwonym szlakiem na Osieczyńską Górę (zaliczaną do Korony), stamtąd zaś leśnym duktem do szlaku czarnego i Lasu Kruk. W sumie niby tylko kilkanaście kilometrów, ale jak się później okazało niezwykle wyczerpującego marszu.

O podejźronie, pełniku i Hubalu
Ponad 21 tysięcy hektarów Płaskowyżu zajmuje Suchedniowsko-Oblęgorski Park Krajobrazowy. Jest to teren unikatowy pod względem przyrodniczym, gdyż prawie zupełnie nie dotknięty gospodarką rolniczą. Dzięki temu zachowało się na tym terenie 346 gatunków roślin, krzewów – w tym 36  ściśle chronionych. W parku można spotkać tak malowniczo brzmiące nazwy roślin jak nasięźrzał pospolity, podrzeń żebrowiec, podejźron księżycowy, pióropusznik strusi, widłaki (wroniec, jałowcowaty), tojad, kosaciec syberyjski, mieczyk dachówkowaty, pełnik księżycowy, pełnik europejski, śnieżyczka. Z drzew na obszarze Płaskowyżu rosną: modrzew, świerk wężowy, cis, jesion, jawor, cis.

Kiełbasa nie całkiem jałowcowa
Lasy suchedniowskie to nie tylko unikalna flora, ale również ważna cząstka historii Polski - w Powstaniu Styczniowym, stacjonowały tu zbrojne partie Langiewicza, Czachowskiego, braci Dawidowiczów, a podczas drugiej wojny światowej, Hubal, partyzanci „Ponurego”, „Szarego”, „Nurta”. Nie bez przyczyny. Suchedniowskie lasy ze swoimi matecznikami, jarami, plątaniną dróżek i mylnych ścieżynek są trudne do spenetrowania. Tym bardziej kiedy zimą zalega tam śnieg. Co nieco przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, przez siedem godzin, brnąc po kolana w kopnym, hamując każdy krok śniegu. I rozsądniej było nie zbaczać z wydeptanej przez przewodnika ścieżki – pół kroku w bok i człowiek wpadał po pas, w kryjącą się po śniegiem rozpadlinę. A tu co rusz musieliśmy omijać zalegające szlak połamane drzewa zwalone pod ciężarem śniegu. To też tego „nurkowania” w śniegu trochę było.

W końcu docieramy do Lasu Kruk, gdzie zaplanowane mieliśmy ognisko. Tylko jak rozpalić ogień z mokrych gałęzi i śniegu? Jakoś jednak udało się nam rozniecić mikry ogienek z jedliny. Kiełbasa szybciej na nim stygła niż się rozgrzewała, ale za to była mocno osmalona żywicą. W smaku jałowcowa to raczej nie była, ale nikt nie wybrzydzał.

Na historycznym Kruku (biwakował tu Hubal kiedy ze swoim oddziałem przekradał się w spalskie lasy) odbyła się uroczystość uhonorowania Ewy Stanek brązową odznaką OTP i odznaką turysty seniora, a Roberta Piotrowskiego  odznaką „Za wytrwałość w turystyce pieszej”. Natomiast Marian Idziniak został przyjęty w poczet członków  PTTK.

Z Kruka do Suchedniowa mieliśmy do pokonania jeszcze kilka kilometrów. Sypki śnieg, poprzedzielany na warstwy zlodowaciałymi taflami, powodował, że w każdy krok trzeba było włożyć sporo wysiłku. Coraz mocniej dawało o sobie znać zmęczenie siedmiogodzinnym marszem.

Miasto zrodzone z żelaza
Z ulgą powitaliśmy więc Suchedniów. Nazwa miejscowości wywodzi się od nazwiska Stanisław Suchinia, jednego z trzech współwłaścicieli kuźnic, którzy na początku XVI wieku założyli osadę. Ale związek tego regionu z rudami żelaza, hutnictwem, sięga bardziej niż zamierzchłej przeszłości. Już 20 000 lat temu pozyskiwano tu hematyt, z którego wyrabiano ochrę do rytualnego malowania ciała. W II wieku przed naszą erą zaczęły funkcjonować  pierwsze, jeszcze prymitywne dymarki do przetapiania rud żelaza (głównie najłatwiej dostępne limonitową i syderytową). W II-III wieku naszej ery, w okolicy Suchedniowa-Skarżyska Kamiennej pojawili się migrujący w Góry Świętokrzyskie, przybysze z północy, tj dzisiejszego podwarszawskiego Piaseczna (do tego czasu centrum górniczo-hutniczego). Udoskonalone dymarki i technologia wytopu, zapewniały znacznie większą wydajność i jakoś żelaza. Na parę wieków Góry Świętokrzyskie stały się ważnym ośrodkiem hutniczym. Przypadło to między innymi na czas wojen narkomańskich, zwiększonego zapotrzebowania na miecze (Rzymianie pod karą śmierci zakazali eksportu broni poza granice Imperium). Z badań (w tym i okolic Suchedniowa, Skarżyska) śladów pozostawionych przez ówczesnych górników wynika, że pozyskiwali oni rudę nie tylko metodą odkrywkową, ale drążyli również sztolnie.

W XVIII wieku biskup Andrzej Załuski wybudował w Suchedniowie wielki piec, oraz blacharnię. Po rozbiorach, władze carskie umieściły w  Suchedniowie zarząd przemysłu Zagłębia Staropolskiego (w tym produkcji pocisków artyleryjskich). Na początku XX wieku Ludwik Sztarke zmodernizował suchedniowskie kuźnice. Tyle, że kilkadziesiąt  wcześniej, wraz z powstaniem styczniowym zaczął się upadek Suchedniowa. Stąd wyszedł oddział 400 ludzi dowodzonych przez braci Dawidowiczów, mający zaatakować Bodzentyn. W odwecie wojska carskie spaliły część Suchedniowa. Podczas drugiej wojny w fabryce Tańskich produkowany był legendarny „sten” Ze znanych postaci z Suchedniowem związany był Stanisław Staszic (nadzorował opracowanie planu miasteczka) i Gustaw Herling-Grudziński, mieszkający tu w latach 1919-1039.

Jeszcze tylko krótki spacer po Suchedniowie, wsiadamy do autobusu i ruszamy w drogę powrotną.

Kozicki Andrzej