Góry Świętokrzyskie
Bodzentyn

28-29 listopad 2009

Zakończenie sezonu na Wzgórzach Suchedniowskich.

1 dzień. Nasze kolejne spotkanie z Górami Świętokrzyskimi zaczęło się od wsi Michniów. W dniach 12 i 13 lipica 1943 roku wieś została spacyfikowana przez Niemców za pomoc udzieloną partyzantom. Zabudowania spalono, 203 osoby rozstrzelano bądź spalono żywcem. Znaleźliśmy zbiorową mogiłę i górującą nad nią „Michniowską Pietę” (Świętokrzyską kobietę z ciałem syna- partyzanta spoczywającym na jej kolanach). Przy Drodze Pamięci narodowej o długości 160m umieszczane są sukcesywnie krzyże i kamienie z opisami 817 polskich wsi polskich spacyfikowanych w czasie II wojny światowej.

foto1foto2

Robert obiecał nam odpoczynek przy Zalewie Kamionka w Suchedniowie. Wysiedliśmy koło dworca PKP. Gęste zarośla oddzielały nas od tafli wody. Próbowaliśmy dojść wąską ścieżką, ale wkrótce Robert zawrócił z muszlami po małżach wodnych i zasugerował dalszy marsz wzdłuż torów. Na drzewie znaleźliśmy karteczkę poszukującego nieznajomej z pociągu. Trzeba było przejść przez tory i niebieskim szlakiem ruszyć w las wzdłuż głębokich dołów wypełnionych wodą. Wkrótce wspinaliśmy się ugorami Zagajnika po Pożarysku, zostawiając w dole wioski i grzbiety świętokrzyskich gór za nimi. Było pogodnie, jak na jesień ciepło, więc leniwie wędrowaliśmy przez las omijając połamane gałęzie sosnowe i kałuże na drodze. Szutrówką szło się szybciej. Rowerzyści jechali z butlami wody źródlanej. Zanim doszliśmy do „Burzącego Stoku” posiedzieliśmy na ławeczkach w gospodarstwie łowieckim K.Ł. Suchedniów pod zadaszeniem za kapliczką.
Drewniana konstrukcja na kształt altany osłaniała źródełko krystalicznej wody. „Burzący Stok” to naturalne źródło szczelinowe, z którego woda wypływa pod ciśnieniem z głębokich pokładów piaskowców triasowych powodując charakterystyczne zjawisko bulgotania piasku. Woda wypływa w kierunku rzeki Żarnówki. Szybki nurt strumieni niósł nie tylko wodę drogą, ale też tłuste plamy oleju. Z ulgą weszliśmy na pagór pokryty liśćmi bukowymi. Marek pokazywał nam alejki wśród drzew będące torowiskami po kolejkach wąskotorowych. Musieliśmy wspiąć się na Kamień Michniowski 435m. Nie było stromo, ale znów błoto utrudniało marsz, a Robert odrzucał gałązki, by córa mogła łatwiej iść.
Podobno w jaskini w Kamieniu Michniowskim mieszkał Diabeł, który do swej pieczary wabił przepiękną grą na skrzypcach ludzi udających się po źródlaną wodę.

foto3foto4

Wędrowaliśmy po Rezerwacie Kamień Michniowski, w którym zachowano wielogatunkową strukturę lasu mieszanego wyżynnego. Dominuje tu jodła, niektóre mają nawet 130 lat. Najwyżej przeważa sosna i buk. Poniżej spotykaliśmy świerk, jarząb, leszczynę, trzmielinę brodawkowatą, paprocie; wietlicę samiczą i narecznicę samczą.  Znaleźliśmy wychodnie skał dolnodewońskich piaskowców kwarcytowych z roślinnością naskalną. Tak jak Robert obiecywał, bloki skalne zajmują pas 200m. Po stromym zejściu w dół znalazłam wejście do Jaskini Ponurego. Jest to najdłuższa pseudokrasowa jaskinia szczelinowa o długości 25m. Same skały porastał zielony mech i paprocie.
Teraz pozostało dojść czarnym szlakiem do Kapliczki Św. Barbary, która jest na szczycie wzniesienia przy drodze do Suchedniowa z Bodzentyna naprzeciwko miejscowości Wzdół Rządowy. Mogliśmy podziwiać rozległy widok na Pasmo Klonowskie, Łysogóry i charakterystyczne pola uprawne malownicze o każdej porze roku. Legenda mówi, że czterej uciekinierzy przed Potopem Szwedzkim mieli rzekomo zakopać skarb w trumnie nieboszczyka, a na grobie postawić istniejącą do dziś kapliczkę.

foto5foto6

Wieczorem czekała część oficjalna. Po wręczeniu odznaczeń, dyplomów, podziękowań za współpracę w działalności KTK KOMPAS przyszedł czas na slajdy z wycieczek jakie odbyliśmy w 2009 roku, a później Ewa przybliżyła nam Góry Skaliste w Ameryce, gdzie wędrowała z Krzysiem. Wystrojeni w nowe klubowe niebieskie koszulki jeszcze długo w nocy śpiewaliśmy przy wtórze gitar Tamary i Kuby turystyczne piosenki, gdy schronisko powoli zasypiało, by obudzić się jeszcze przed świtem do nowych wrażeń.

2 dzień. Zaczęliśmy od Pasma Sieradowickiego. Na Górę Sieradowską 390m wyszliśmy na dziko z Sieradowic.  Z zadyszką zatrzymaliśmy się na brzegu lasu, by podziwiać grzbiety gór na horyzoncie z charakterystyczną wieżą na Łyścu. Ku utrapieniu Marka Robert zaczął nas wieść po gęstym lesie na azymut.  Pobiegli zostawiając naszą grupkę na wygodnej szutrówce.

foto7foto8

Wiedziałam, że należy iść na  wschód, by znaleźć niebieski szlak... Szutrówka też doprowadzi. Gdy Robert szukał nas na leśnej drodze, my doszliśmy asfaltem. Trochę nadłożyliśmy. Przypomniano zasadę, że należy oglądać się, czy nadążają ci za nami i czekać na rozdrożu. Czekali cierpliwie przy pomniku Stanisława Krogulca bestialsko torturowanego i zastrzelonego przez Niemców za udział w organizacji leśników.
Weszliśmy w Rezerwat Góry Sieradowskiej o powierzchni 197ha. Znajduje się on na terenie Sieradowskiego Parku narodowego. Powstał w 1995 roku dla zachowania wielogatunkowych zbiorowisk leśnych. Przeważają tu bory mieszane z jodłą i modrzewiem. 46 gatunków roślin objętych ścisłą ochroną i 11 częściowo chronionych. Lasy Puszczy Świętokrzyskiej dawały schronienie powstańcom z 1863 roku oraz partyzantom II wojny Światowej, między innymi największego zgrupowania na kielecczyźnie dowodzonego przez legendarnego mjr Jana Piwnika „Ponurego” . Tu przebywał też mjr Henryk Dobrzański – „Hubal” i toczyły walki z Niemcami oddziały AL.

foto9foto10

Zbiegaliśmy wąwozem w dół wśród dorodnych jodeł. Wiek niektórych oblicza się na 150 lat. Rzeczka Świślina wiła się krętym, wąskim korytem w bagnistej dolinie niosąc swe mętne wody. Musieliśmy jakoś przedostać się na drugą stronę po resztkach przegniłej kładki. Grzęznąc w błocie wyszliśmy na przeciwny stok i znów trzeba było się wspinać wśród wiekowych drzew. Jeden pień wyglądał jak wieżowiec z licznymi dziuplami. Na Górze Sieradowskiej znaleźliśmy piękne okazy grzyba- szmaciaka gałęzistego. Kulisty, żółty krzaczek przypominający kapustę. Teraz znaleźliśmy czasznicę oczkowatą- purchawkę, dojrzałą już o barwie brązowawej. Joasia zrobiła sobie zdjęcie na potężnym pniaku z hubami. Szeroka szutrówka zakończyła marsz po Rezerwacie Góry Sieradowskiej. Na ziemi leżała tablica informacyjna. Kamienistą drogą przeszliśmy kilkadziesiąt metrów, by znów wejść między gęste drzewa. Czołówka była daleko w przodzie, a w lesie coraz bardziej ponuro.

foto11foto12

Mało uczęszczana, porośnięta trawą i podmokła droga nie dawała gwarancji czy utrzyma nas. Dobrze, że chociaż znaki były na drzewach, bo szlak ciągle zmieniał kierunek. Wokół przewrócone drzewa, spróchniałe pnie, wyrwy wypełnione wodą. Krajobraz jak z bajki, a Joasia rozglądała się za krasnoludkami. Dochodziliśmy do Rezerwatu Wykus. Tu był obóz „Ponurego”. Wokół pozostało wiele grobów i tabliczek rozrzuconych w tym bagiennym lesie upamiętniających walki partyzantów AK. Daleko było do Polany Langiewicza.
Zielony szlak wyprowadził nas do szerokiej szutrówki. Pozostało wyjść z tego lasu, jeszcze kilka kilometrów wzdłuż rzeki Lubianki szybkim marszem. Groby przy drodze przypominały o tych co polegli. Ptaki śpiewały w gałęziach drzew. Na rozdrożu usłyszeliśmy dzięcioła dzielnie walącego w pień drzewa. Słońce powoli zniżało się ku horyzontowi. Asfaltem schodziliśmy ku środkowi wsi. Krowy pasły się na łące pilnowane przez zmarzniętego pastucha. Autobus czekał w Siekiernie przy zamkniętym sklepie.

foto13foto14

foto15foto16

Za oknami noc, gdy po obiedzie wracaliśmy do Stalowej Woli.
Na Łyścu czerwono świeciły się ostrzegawcze światła.
Halina Rydzyk