Korona Gór Świętokrzyskich
Pasmo Klonowskie: Bodzentyn, Psary- Stara Wieś... Klonów,
Rezerwat „Barcza”

11 październik 2009

Mimo deszczu w 15 osób wyjechaliśmy ze Stalowej Woli do Sandomierza o 7.20.

foto1

W Sandomierzu Marek Juszczyk, pomysłodawca poznawania Gór Świętokrzyskich w krótkie jesienno-zimowe dni, czekał ze swoją grupką. Ku uciesze Irenki uzbierało się nas 29 osób. Przez Opatów, objazdami, drogami pełnymi dziur dojechaliśmy do Bodzentyna.

foto2foto3

Miasto Bodzentyn założone zostało w XIV wieku przez biskupa Bodzantę  jako ośrodek dóbr biskupów krakowskich. Obok rynku z wiekowymi drzewami przeszliśmy pod kościół parafialny pod wezwaniem Wniebowzięcia N.M.P. Kościół parafialny został wzniesiony w XV wieku w stylu gotyckim. Zachowane są gotyckie portale. Został przebudowany w XVIII wieku jako kolegiacki. W kruchcie (przedsionku) jest kamienna tablica erekcyjna ofiarowania Madonnie modelu Świątyni przez Kardynała Zb. Oleśnickiego. Ołtarz główny- renesansowy pierwotnie zdobił wnętrze katedry wawelskiej. Za kratą podziwialiśmy bezcenny gotycki tryptyk z 1508 roku namalowany przez zięcia Wita Stwosza - Marcina Czarnego. Przy bocznych drzwiach wejściowych mieszkańcy Bodzentyna umieścili tablicę pamiątkową na cześć wybitnego malarza Józefa Szermentowskiego urodzonego w 1833r. w Bodzentynie, a zmarłego w Paryżu w 1876r. Uliczki miasteczka zdobiły świeżo odnowione, kolorowe ściany domków. Drugi kościół Św. Ducha jeszcze kilka lat temu był ruiną. Obecnie przy wsparciu środków z Unii Europejskiej jest odbudowywany. Wkrótce powinien być udostępniony wiernym i turystom. Chwilka na zakupy w sklepie. Pyszny miejscowy chleb.

Za Kolegiatą wystawały ruiny, pozostałości po zamku wybudowanym w XIV wieku i przerobionym na reprezentacyjną siedzibę w XVI wieku. Do dziś przetrwały mury obwodowe trzech skrzydeł i w dobrym stanie brama wjazdowa z piaskowca. To co pozostało i tak przytłacza swym ogromem. Pamiętam, jak pierwszy raz przyszliśmy tu przed laty z Jędrusiem i Andrzejem W.  Rozbiegliśmy się po świeżo skoszonej trawie. Krzaki porastały strome zbocze za murami. Dołem płynęła wąską strużką rzeczka Psarka z małym oczkiem wodnym.

Zaczęło znów padać. Wróciliśmy do autobusu i podjechaliśmy do wsi Psary- Stara Wieś. O wsi Psary pisał S. Żeromski w „Syzyfowych Pracach”. Ubraliśmy płaszcze przeciwdeszczowe i pod parasolami ruszyliśmy przez wieś. Zielony szlak wyprowadził nas wąwozem na szutrówkę prowadzącą brzegiem lasu. Niestety mgła uniemożliwiała nam podziwianie doliny Psarki.  Na drodze leżały mokre, kolorowe kamyki. Z drzew spadały pierwsze żółto-czerwone liście. Weszliśmy w bukowy las. Gęste drzewa zasłaniały widoczność, a Marek przyśpieszał i musieliśmy gonić. Wokół czubki drzew we mgle, pada deszcz, a my próbujemy zjeść kanapki i popić herbatą z termosu, kryjąc się pod parasolami. Powoli zaczęliśmy odczuwać dobroczynny wpływ lasu bukowego. Humor się poprawił i maszerując po zeszłorocznych liściach pozostawiliśmy za sobą Lisi Ogon 437m. Wkrótce otoczyliśmy kapliczkę na Bukowej Górze zwaną „Figurką” lub „Obrazikiem”. Obecnie jest słupową kapliczką pod zadaszeniem. Na tabliczce opisano romantyczną historię tego miejsca i uwieczniono piękny wiersz, który cały przeczytał nam Marek swym tubalnym głosem. „...W głuchej puszczy czyhałeś Rymwidzie/ echa leśne Ci wiodły wieść tajną/ którym szlakiem śmiertelny wróg idzie/ na Bodzentyn, Suchedniów, czy Krajno...”  Tu mieszkańcy Wzdołu urządzili mogiłę żołnierzowi, który strudzony zmarł wracając z wyprawy napoleońskiej na Moskwę w 1813 roku. Wystawili też kapliczkę słupową- Figurę. W 1863 roku dowódca powstania przed śmiercią miał Obrazek schować w pniu jodły rosnącej nieopodal. W latach 1928-29 kornik zniszczył wszystkie drzewa wokół zachowując tylko jodłę z obrazkiem. Jodła w czasie II Wojny Światowej służyła za punkt obserwacyjny. W 1943 roku chłop ściął drzewo i za karę musiał odbudować kapliczkę. W 2005 roku została odnowiona przez PTTK.

foto4foto5

Dotarliśmy na główny szczyt Bukowej Góry 484m, (drugi szczyt Bukowej to Cerle 465m). Wielkie szare głazy z piaskowców dewońskich o różnych kształtach rozrzucone błyszczały  w deszczu. Słuchaliśmy opowieści kolegi z Sandomierza. Tu zaczynał się żółty szlak przez Klonów do rezerwatu „Barcza”. Szybko zbiegliśmy z góry i po drugiej stronie szosy Marek z czołówką znikli nam w krzakach rosnących w cieniu jodeł. Na dodatek żółte znaki szlaku były zamalowane białą farbą. Zaczęliśmy się nawoływać i okazało się, że ktoś nie zdążył przemalować szlaku, a może te drzewa przeznaczono do wycinki? Najważniejsze, że wszyscy odnaleźliśmy się na skraju wsi i ruszyliśmy dziarsko w dół asfaltówką. Na łące dwie krowy leniwie skubały trawę. Przestało padać i powoli wyłaniały się góry na linii horyzontu. W ogródkach świeżo wyglądały z kropelkami rosy dorodne różowe i czerwone dalie, chociaż obok liście dzikiego winogronu zabarwiły się już na jesienne kolory. Dogoniliśmy grupę przed sklepem pod wiekowym dębem. Trzeba było zdobyć pieczątki do książeczek PTTK Zdobywców Gór Świętokrzyskich. Przeszliśmy 8km i nareszcie było na czym usiąść. Planowaliśmy pójść dalej żółtym szlakiem przez Górę Czostek 429m i Górę Barcza 465m, dodatkowo 6km, ale pogoda odstraszała, a dzień był za krótki. Zadecydowano dojechać do Rezerwatu „Barcza”. Obwodnica nie ułatwiła nam dojazdu, ale „Mapowy” Robert wyprowadził autobus na boczną, świeżo oddaną drogę przy rezerwacie.

Pozostało nam przedzierać się wzdłuż siatki, która chronić ma dzikie zwierzęta przed wtargnięciem na autostradę. Wysokie trawy, gęste krzaki i wspinanie się na czworaka po stromym zboczu, by wyjść na asfaltówkę dochodzącą to tej, którą przyjechaliśmy. Marek skrupulatnie przeliczył, czy nikt nie zginął w gąszczach i doszliśmy do zadaszenia. Miejsce na ognisko jest, ale dzień się kończy i trzeba obejrzeć jeziorka. Rezerwat Przyrody Nieożywionej „Barcza” o powierzchni 14,57ha został utworzony dla zachowania odsłonięć po nieczynnych kamieniołomach skał dolnodewońskich z tufitami świadczącymi o wulkaniźmie na terenie Gór Świętokrzyskich. Informacja na tablicy, że nie wolno uszkadzać drzew i ściółki, kąpać się i pływać, polować i płoszyć zwierząt, przebywać poza miejscami wyznaczonymi...

foto6foto7

Ruszyliśmy wydeptaną drogą w gęsty las i wkrótce dotarliśmy do pierwszego jeziorka. Teraz trzeba było znaleźć drugie na południowy- wschód. Dróżek było coraz więcej, gdy wspięliśmy się na urwisty brzeg jeziorka z malowniczo zwisającymi  nad nim sosnami. Trzeba było wyciągnąć kompas. Dopiero tutaj wpadliśmy w zachwyt, bo widoki na oba jeziorka nie ustępowały urokowi bieszczadzkich Jeziorek Duszatyńskich.
Halina Rydzyk