Wzgórza nad Warzycami

3 maja 2009 r.

Na południu Pogórza Strzyżowskiego wznosi się niewysokie zalesione pasmo osiągające w najwyższym punkcie, zwanym Babią Górą 387 m n.p.m. Są to Wzgórza nad Warzycami, wyraźnie widoczne z okolic Jasła, znane przede wszystkim z rezerwatu przyrodniczo-geologicznego „Golesz”.  Ale atrakcji jest tam znacznie więcej. I ja to mogę potwierdzić, bo byliśmy tam na majówce z „Kompasem”.

Zaczęło się dobrze. Pogoda na wycieczkę wręcz wymarzona.

Na Pogórzu Strzyżowskim przywitała nas malownicza Brama Frysztacka, położona nad jednym z najbardziej atrakcyjnych przełomów Wisłoka. Zachęcone przez Roberta towarzystwo wygląda przez okna autobusu, żeby  ją dostrzec. Przy okazji oglądamy szczyty, o których opowiada nasz przewodnik przywołując wspomnienia  z wcześniejszych wycieczek.

W trakcie podróży mała zmiana planów.  Zatrzymujemy się przy  zespole pałacowo - parkowym  rodziny Mycielskich w Wiśniowej. Rozglądając się dookoła odbywamy krótki spacer w porannej rosie. Kiedyś musiało tu być jeszcze ładniej,  niestety  gołym okiem widać, że posiadłość lata świetności ma już za sobą. W parku dostojne klony i dęby oraz ciekawa aleja grabowa, którą dochodzimy do Kaplicy. W drodze powrotnej poszukujemy nietypowych płyt nagrobnych. Mycielscy mieli zwyczaj grzebania swoich psów wstawiając im przy tym nagrobki. Niesłychane.  Jest ! - Jurek odnalazł jedną z nich. Drugi raz w życiu widzę coś takiego (pierwszy raz widziałem na filmie jak  Kargul z Pawlakiem pojechali do Ameryki J ).

Jedna zmiana planów wymusza  kolejną.  Nie zdążymy zwiedzić kościoła w Lubli nim rozpocznie się msza święta. Załatwimy to jak będziemy wracać. Jedziemy więc prosto do Warzyc. Wysiadamy dokładnie w miejscu, w którym swój początek ma szlak niebieski.

Rozpoczynamy wędrówkę.

Prowadzi Jurek, kierownik  dzisiejszej wycieczki. Na początek przez krótką chwilę zatrzymujemy się na cmentarzu z okresu I wojny światowej. Dalej wspinamy się lekko pod górę asfaltową drogą aż dochodzimy do następnego cmentarza. Tym razem jest to Cmentarz Ofiar Terroru Hitlerowskiego w Warzycach, miejsce pochówku 5 tyś. ludzi, a wśród nich, jak głosi jedna z płyt nagrobnych „wspaniałych duchem żołnierzy AK” . Przy cmentarzu Tamara zwraca uwagę na sosnę wejmutkę z charakterystycznymi igłami zebranymi w pęczki po 5. Po chwili zadumy wracamy na szlak. Jeszcze kilkadziesiąt metrów asfaltem i w końcu schodzimy do lasu. Szum ulicznych samochodów zamieniamy na śpiew leśnych ptaków. Nie wiem jak inni ale ja od razu poczułem się lepiej. Las ładny, odznacza się bardzo zróżnicowanym drzewostanem. Otaczają nas  jodły, buki, graby i dęby. Robert fotografuje kępę młodej buczyny. Moją uwagę zaś przykuwają coraz większe liście lepiężnika i  nieznana mi dotąd dąbrówka rozłogowa.

Podczas gdy tylna część grupy spaceruje spokojnie i powoli czoło  mocno prze do przodu w wyniku czego grupa bardzo się rozciąga. Po kilkudziesięciu minutach spaceru szlak skręca ostro w lewo. Przy zakręcie spotykamy Pana Czesia, który zastanawia się  czy aby nikt z przodu nie poszedł prosto. Pani Irena postanawia zatrzymać wycieczkę . Dzwoni do Jurka. W ten oto sposób mamy pierwszy krótki postój na odpoczynek i posiłek, a przy okazji sprawdzamy czy nikt się nie zgubił. Są wszyscy - 41 osób.
Plan wzgórza zamkowegoPo  20 minutach przerwy ruszamy  dalej. Jest 11,30. Na rozstaju dróg z  kapliczką zawieszoną na drzewie skręcamy w lewo  zbliżając się do miejsca w którym zmienimy kierunek i szlak. Mijamy szlaban i wchodzimy na szlak czerwony. Niestety obawy co do  kiepskiego oznaczenia  tej części trasy potwierdziły się. Znaków jest jak na lekarstwo i w ruch idzie kompas. Pierwszy znak na drzewie napotykamy dopiero po kilkunastu minutach. Utwierdzeni w przekonaniu, że podążamy właściwą drogą raźno maszerujemy dalej, mijamy lokalną Babią Górę i po chwili docieramy do punktu widokowego. Naszym oczom ukazuje się jeden z tych widoków, które na długo pozostają w pamięci. Przed nami urocza panorama na Kotlinę Jasielską, Beskid Niski i Beskid Sądecki. Podobno przy ładnej pogodzie można tu zobaczyć jeszcze więcej. Skąpani w promieniach słońca organizujemy kolejny postój. Dorośli odpoczywają, a dzieciaki, których z nami dzisiaj sporo, szaleją. O 13-tej najedzeni i „napatrzeni” ruszamy dalej. Mijamy wieś Kowalowy, przysiółek Patryja i niebawem docieramy do ukrytego w lesie kurhanu. Gdyby nie tablica informacyjna pomyśleć by można, że to zwykły kopiec ziemi. Tymczasem w kopcu tym kryje się historia sprzed 4 tyś lat. Jak głoszą przewodniki wtedy to na terenach środkowej Europy pojawiły się plemiona nazwane później plemionami kultury ceramiki sznurowej bowiem charakterystycznym motywem zdobniczym ich wyrobów ceramicznych był odcisk sznura. Opuszczamy kurhan i udajemy się w kierunku wzgórza zamkowego położonego na terenie rezerwatu przyrodniczo-geologicznego Golesz.  W tym dogodnym strategicznym miejscu najprawdopodobniej w XII-XIII w. stanął ziemno drewniany gród, a w wieku XIV zbudowano zamek z kamienia. Pełnił on min. rolę twierdzy strzegącej traktu handlowego prowadzącego doliną Wisłoki w kierunku Węgier. W wieku XVII w wyniku licznych wojen i konfliktów które toczyły Rzeczypospolitą zamek zaczął chylić się ku runie. Obecnie pozostało po nim niewiele. Widoczny jest dobrze zachowany zarys wałów i fos oraz fragment muru zamkowego.
O tym wszystkim  uczestnikom wycieczki czyta Robert, rozsiadłszy się wygodnie na historycznym kamieniu ukształtowanym z piaskowca ciężkowickiego, tego samego z którego zapewne zbudowany był zamek.

Ostaniec

Puszczony w obieg schemat grodziska  i zdjęcie zamku w Krajowicach pomagają nam wyobrazić sobie jak miejsce to wyglądało przed laty.                                                                              

Ruiny zamku

Po odczycie Roberta głos zabiera Prezes „Kompasu”. Rozpoczyna od miłego akcentu. Pamiątkowy dyplom  i odznakę złote „siedmiomilowe buty” otrzymuje   Kasia Pęczek oraz jej brat Emil. Chwilę później, jako doświadczony turysta zwraca się do wszystkich dzieci i udziela im ważnej lekcji. Poucza, że wycieczkę prowadzi przewodnik i, że w trakcie wędrówki nie należy wychodzić przed niego, a już na pewno nie na tak kiepsko oznaczonym szlaku jak dzisiaj. I dobrze. Trzeba dbać aby młodzież debiutująca na turystycznych szlakach  nabierała dobrych, a nie złych nawyków.
Obrazek plamisty

Dla miłośników przyrody niewątpliwą atrakcją na wzgórzu są również okazy dość rzadkich w Polsce obrazków plamistych. Jest to roślina trująca, objęta w naszym kraju ścisłą  ochroną.
Podczas gdy my opuszczamy wzgórze zamkowe na jego szczyt wdrapują się uczestnicy gry w  paintball. Gracze zaopatrzeni w markery przypominające prawdziwą broń i ubrani w specjalne kamuflujące mundury  robią spore wrażenie.
Z powodu suszy panującej w lesie organizatorzy naszej wycieczki zrezygnowali z ogniska. W zamian za to wędrówkę mieliśmy zakończyć w restauracji Podzamcze. Mieliśmy, ale los zrządził dzisiaj inaczej. Nie dość, że w restauracji odbywała się impreza zamknięta, to my zeszliśmy ze szlaku trochę za wcześnie. Ale i tak przeszliśmy 13,5 km. Nie pozostało nam więc nic innego jak zadzwonić do kierowcy autokaru. Przyjechał po kilku minutach. Wsiadamy do naszego pojazdu i ruszamy w drogę powrotną.
Na koniec wycieczki odbywamy przełożoną wizytę w Lubli, zwiedzając  kościół parafialny
pw. św. Mikołaja, wzniesiony prawdopodobnie pod koniec XV w.  
O godzinie 19-tej  zachodzące nad Stalową Wolą słońce oznajmia nam koniec kolejnej przygody na szlaku.
Dziękujemy wszystkim za wspólną wycieczkę i zapraszamy na kolejne.
Z turystycznym pozdrowieniem

Andrzej P.